środa, 27 marca 2013

Peerelowski obraz ,,młodej”, rosnącej w komunistyczną siłę Polski, pokazany w pięknie wydanej antologii szejnertowskich śledztw autopsyjnych.

My, właściciele Teksasu to jeden z tytułów reportaży napisanych przez Małgorzatę Szejnert w latach, kiedy Polska budowała bloki z wielkiej płyty, ludzie walczyli w sklepach o białą kiełbasę, a potentaci budowali piękne wille ku pokrzywdzeniu serc plebejskiej biedoty.

Pewnego dnia, wzbudzająca zaufanie, niezwykle ciepła acz rzeczowa reporterka przyszła ,,w odwiedki” do Pana Szklarza, który to bogaty, dlatego znienawidzony przez sąsiadów, całą swą osobą kocha kwiaty – a w szczególności róże, choć hoduje również niesforne pomidory, niezbyt z tego faktu zadowolony.

Warto zapoznać się również z Panią Irenką – sprzedawczynią w największym w Warszawie, nowopowstałym sklepie samoobsługowym Społem, który raz po raz modernizowany z przyczyn dostosowania do klienteli, jest dumą całego sztabu pracowników.

Nie może umknąć naszej uwadze ,,ślepa i w futrze!”, która mimo swojego kalectwa, nie traci wiary w ludzką dobroć i dzielnie wychowuję trójkę dzieci, w wolnym czasie wykonując słabo płatną, chałupniczą pracę.

Chętni szczęśliwcy pragnący potomstwa, mogą wybrać się na obóz adopcyjny, gdzie cały misterny plan połączenia przyszłych rodzin jest skrzętnie kontrolowany przez sztab pedagogów i, co ciekawe, to dzieci wybierają swoich Tatusiów i Mamusie.

Wiele z tych historii, z perspektywy współczesnego, kapitalistycznie do życia nastawionego czytelnika będzie zszokowanych zawartością tej prześwietnie napisanej książki opowiadającej historie ludzi żyjących w PRL-u. Wiele z nich będzie się cieszyło, że czasy się zmieniły, a ich mężowie nie muszą już pędzić jedynym, niepasującym do rozkładu pracy w fabryce pociągiem, by podbić kartę i zjeść niedobry obiad w stołówce, a za to ubierają się w drogie garnitury i jeżdżą Peugeotami do szklanych korporacji. Jest jednak coś, co przyciąga mnie do klimatu tamtych lat. Wizja uśmiechów szerszych niż dziś, a więzi ciaśniejszych niż ,,dzień dobry” na schodowej klatce, stawia nurtujące pytanie: ,,Czy kiedyś było lepiej?”

Ku przypomnieniu i zintensyfikowaniu refleksji: 


A także, by rozmarzyć o plażach Welcome tu: 


Żegnam towarzyszy obywateli. 


PS: 
Chcę dodać, że uwielbiam też inne prace autorki, która nie tak dawno zabrała mnie do Warszawy na poszukiwanie zaginionych zwłok ofiar więzień mokotowskich i przygoda ta, była tyle fascynująca i odkrywcza, co pouczająca. (odsyłam do Śród żywych duchów)

2 komentarze:

  1. Ach ten PRL. Zabawa w kolejarza niezależnie od sytuacji: czy to podczas wakacji na plaży czy w codziennych rutynach typu kupowanie mięsa w sklepie. Wielu dzisiejszych prozachodnich panów chciałoby takich zabaw, a na pochodach niby żądają wolności...

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałem reklamę tej książki w teleexpresie. Lubię teleexpress.
    Z.

    OdpowiedzUsuń