Pamiętam jak będąc małą dziewczynką, podczas wakacji u babci na wsi, wychodząc z chaty krytej strzechą, zaskoczyła mnie cyganka impetem i zapachem swej natury. Zwinnym ruchem zwinęła kurę pod podwójną spódnicę i czmychnęła w stronę schnących na sznurze ubrań. Mur beton nie pisnęłam ni słówka kiedy wybiegła za mną w wielu spódnicach babcia i wrzasnęła: ,,Ty Ku**o cygańska, przebrzydła wiedźmo Ty! Zarazo! Won poszła do taboru!”. Przeraziłam się wtedy, tak kradzieżą jak i reakcją najstarszej rodu uciekając do młodopolskiej ciemnej izby, przyjemnie cuchnącej niepowtarzalnym zapachem starego drewna.
Jako dziecko nie znałam pojęcia nietolerancji, nie czułam kolorowej odmienności, brak we mnie było (i mam nadzieję, że jest nadal ; ) )zawiści i samolubstwa. Uczono mnie dzielić się tym co Pan Bóg dał, bo przecież wystarczy dla wszystkich, a miłość do natury jak karma, powraca. Weseliłam się błahostką, prostą przyjemnością i takim rymem. Uwielbiałam bajki niezwykłe, magiczne, prosto z serca wypłynięte na podatny, świeży grunt mojej dziecięcej wrażliwości.
Tak też z Papuszą jest właśnie. Jej miłość infantylna a tak w swej prostocie niezwykle dojrzała, oddana bajkom szepczącym treści prosto w jej poetyckie ucho. Pieśń Cygańska z głowy Papuszy ułożona, z serca, mózgu, trzewi, wychodząca znikąd i tak nagle, że zapisać rzadko kto zdążyć zdoła.
Babci też trudno się dziwić, tak jak wszystkim tym, którzy przepędzali Cyganów wyzwiskami. Traciła przecież na każdej kurze kilka jajek dziennie, świetny rosół czy pieczeń. Cyganie narażali ją na stratę pieniędzy, których wiecznie było mało, a jedyne czym mogła się podzielić to ciasteczka z obwoźnego. Biednie ale miło(ść).
Z roku na rok moja świadomość odmienności rosła wraz częstotliwością spotykanych Cyganów na mojej drodze. Jako, że mam problemy z asertywnością nie raz zdarzyło mi się wrzucić ,,biednej cygance” parę złotych do kubeczka. Kolejny szok kulturowy przeważający szalę odrazy do tej barwnej kulturowo narodowości nastąpił, kiedy słysząc dzwonek do drzwi, poszłam otworzyć, a za drzwiami stał Cygan z wielką torbą. Widząc drobną dziewczynkę usiłował wejść do mieszkania. W ostatniej chwili trzasnęłam drzwiami i przekręcając łucznik zamka poleciały mi dwie łzy strachu. Jeszcze kilkanaście minut stał za drzwiami po czym zajrzał do szafki na buty i gwizdnął pierwszą z brzegu parę. Wtedy przelała się czara goryczy i do Cyganów zapałałam ogromną niechęcią.
Sięgając po Papuszę sceptycyzm względem tego, bądź co bądź, niezwykłego narodu już dawno uleciał. O cygańskiej poetce nie wiedziałam zupełnie nic. Co więcej, wielka była moja ciekawość zajrzenia do taboru od kuchni. Poznania ludzi, którzy zarabiają na życie żebrząc i kradnąc, narodu lubiącego wódkę i prowadzącego koczowniczy tryb życia.
Co zobaczyłam ?
Ogromne przywiązanie do natury - gwiazd, ptaków, szumu wody. Miłość do wolności i możliwości swobodnego wędrowania po świecie. Dramat czasów wojennych kiedy tygodniami sterczeli Cyganie bez butów w wodzie po kostki, wśród drzew co sercem są świata i ludzi zabraknie, a one szumieć wiecznie będą. Śledziłam lojalność względem swoich i ich okrutne odrzucenie po tym, jak Papusza wydała pierwsze piękne wiersze wypływające z niej bezwarunkowo. Zrozumiałam, że ich zachowania są nieodłącznym elementem kultury i często jedyne czego naprawdę potrzebują to dobre słowo i nocleg pod dachem.
Wielkie serce do ludzi Lalka tj. Papusza miała. Wróżyła, by Dyźko – jej mąż, zadowolon był, a nie by oszukać Gadź (nie Cyganów). Spoglądała wpierw czy ktoś chmurny, wesół, skłopotany, w oczach przyszłości jego doglądała i przepowiadała. Miała dryg do zarabiania.
Urzekała skromnością i własnym pojęciem języka, którego nauczyła się dzięki determinacji pielęgnowanej od najmłodszych lat. Zauroczyła poezją nie tylko Tuwima, ale całe rzesze tęskniących za wolnością czytelników.
Papusza to niezaprzeczalnie ktoś niezwykły, kto przepłacił swoją niepowtarzalność chorobą psychiczną. Tak to zwykle jest, że ,,Inny” cierpi podwójnie.
Angelika Kuźniak napisała piękną, acz tragiczną opowieść o poetce, w której życiorysie jest tyle niewiadomych, że nawet obszerna bibliografia, którą autorka posługiwała się przy tworzeniu, nie pozwoliła na wykluczenie niedomówień.
Naród Cygański to nieuchwytne wolne ptaki, które bez wędrówki i siebie nawzajem usychają z tęsknoty. Niewątpliwie w szeregach rozśpiewanych wagabundów, których żadne rządy ni rozporządzenia nie były w stanie okiełznać, znalazłoby się wielu wybitnych poetów rozmawiających z naturą. Nie wychylają się oni jednak ze swych zwartych grup, bo ryzyko odrzucenia jest zbyt wielkie.
Papusza zachęciła mnie do kolejnej lektury traktującej o ludziach, którzy wydają za mąż trzynastoletnie dziewczynki. Niebawem recenzja książki Jacka Milewskiego ,,Chyba za nami nie traficie”, a przedtem delektuję się poezją organiczną Papuszy, która trafia w moją nostalgię przywołując dziecięce obrazy podlaskiej wsi z Cyganami w tle.
Niecierpliwie czekam na recenzję "Chyba za nami nie traficie", tu podrzucam link http://www.dziennikbaltycki.pl/artykul/188032,jacek-milewski-romka-nie-przejdzie-mi-przez-gardlo,2,id,t,sa.html
OdpowiedzUsuńdo wywiadu sprzed paru lat z autorem-myślę że może zachęcić do przeczytania poprzedniej książki-"Dym się rozwiewa", tam znajdziesz sporo o trzynastoletnich dziewczynkach wydawanych za mąż (opowiadanie "Karuzela"). W ogóle pierwsza książka Milewskiego chyba bardziej "wchodzi" w Cyganów,jeśli chodzi o ich codzienne życie i zwyczaje :) (polecam przeczytanie w kolejności chronologicznej, w "Chyba za nami nie traficie" jest parę smaczków dla znających poprzednią książkę :)
Wielce dziękuję za wskazówki i interesujący link.
UsuńCzytanie ,,Chyba za nami nie traficie" sprawia mi ogromną frajdę, ale chyba czynnie ustosunkuję się do Pani/Pana rady.
Pozdrawiam ciepło.
N
Bardo przyjemnie się ciebie czyta! O "Papuszy" słyszę same dobre rzeczy, na pewno więc po nią sięgnę. Swoją drogą, zawsze zaskakują mnie te stereotypy o Cyganach albo Żydach, nigdy dotąd nie znalazłam się w sytuacji, która by je w najmniejszym stopniu potwierdzała.
OdpowiedzUsuń