poniedziałek, 14 października 2013

Jacek Milewski - Chyba za nami nie traficie.

W wyniku swobodnych obserwacji wnioskuję, że od jakiegoś czasu wizerunek Cygańskości przechodzi renesans. Dotąd, przyciągający wzrok kolorowymi strojami i ciemniejszą karnacją członkowie cygańskich diaspor kojarzyli się Polakom z nachalnymi, parkingowymi sprzedawcami kradzionych pił motorowych, natrętnymi wróżbitkami, których należy się strzec, bo niepostrzeżenie może taka podwędzić portfel, czy dziećmi żebrzącymi pod kościołami na piękne domy ich leniwych wujów. Niedawna premiera ,,Papuszy” Angeliki Kuźniak przybliżyła Polakom sylwetkę pierwszej cygańskiej poetki, której twórczość urzeka prostotą - jest zwierciadłem natury. Jacek Milewski pokazuje Cyganów bez lustra, bo zwyczajnie nie jest mu potrzebne. Przenika ich środowisko jako swój.


O tyle, o ile Angelika Kuźniak stworzyła solidną pracę, na podstawie archiwalnych zapisków i nagrań, z czego wyszła niezła, acz nieco ,,papierowa” w formie opowieść o Cygance, tak Jacek Milewski zaprasza swoich czytelników do elitarnego grona ciotek, wujków, magów i szaleńców, którzy uciekli od rodzin w imię zakazanej miłości, całej masy niezwykłych osobistości, którym nie można odmówić charyzmy i życiowej, choć miejscami zabobonnej, mądrości. Gdyby nie on, nieomal żaden z nas, nie miałby szans na poznanie niezwykłych historii, opowiadanych tylko za zamkniętymi drzwiami cygańskiej społeczności.

Jacek Milewski jest jednym z nich. Tym, kogo nie przepędzają, ani w obecności którego nie powstrzymują się nawzajem, przed opowiedzeniem gawędy, w prawdziwość której w naturalnych warunkach nie uwierzyłby nikt. Jednak tak, jak Milewski ufa Cyganom, a oni mu, ja zawierzam każdej z tej przypowieści, przymykając jedno oko, drugie trzymając szeroko otwarte.

Wszak jak tu uwierzyć w historię Maricy, brzemiennej dziewicy, której elegancki Pan w przychodni zwiastował niepokalane narodziny, a kiedy ów zaszedł do zakrystii, młody ksiądz runął jak długi uzmysławiając sobie, że sam Archanioł nawiedził jego parafię.

A teraz wyobraźcie sobie, że potraficie latać, ale tajemnicy tej, nikomu nie wolno wam zdradzić, bo zdolność tę utracicie. Co to za frajda nie móc nikomu pochwalić się nadprzyrodzoną mocą? A to właśnie jest cnota cygańska, że nawet jeśli umie, Tajemniczość jego, sekretu dochowa. Babcia Mura pochwali i tym największy mu zaszczyt uczyni.

Co do wróżb, doprawdy istnieją takie Cyganki, co przyszłość widzą człowieczą, lecz choroba je morzy dni wiele, jeśli jasnowidzenie podobne, najdzie ich umysły magiczne.

Są też duchy samobójców, co żałość swego czynu, dowodzą przestrachem bliskich co na ziemi zostali. Lepiej z takim nie zadzierać... Wysłuchać jest wskazane, wykrzyczeć dać się, wypłakać, by ulecieć mógł w przestworza z lżejszym sumieniem o grzech ciężki.

Nie wszystko dzieje się jednak w świecie duchowym, Cyganie bowiem na Ziemi szukają miejsca swego, niejednego, bo każdy wie, jak upodobali sobie wędrówkę z taborem. Ech te tabory... Tęsknota za nimi dużo większa niż chęć do nich powrotu, kiedy cywilizacja rozpieszcza, a tradycja przecież niczego nie nakazuje.

I tak Rom, nielubiący określenia Cygan, choć Cyganie z reguły Romami nie cierpią być zwani, ten, co dwadzieścia blisko lat po romsku nie mówił, wychowuje polskie dzieci z dumą o tym prawiąc i polską żonę utrzymując, założył romskie stowarzyszenie! Upiera się on, a jakże! Iże Romowie wcale od Hindusów nie pochodzą, ani niewolnikami w Rumunii nigdy nie byli! Co więcej wykłócać się o to gotów, że Cyganie pracować nie mogą, bo im król zabronił!

Postać cygańskiego Króla to nieomal charakter mitycznego herosa kolorowych niebios. Nikt go nie widział, lecz każdy o nim słyszał, za to wielu się za niego podawało. Nieliczni przez niego sądzeni do końca swych dni wspominają imię jego, bo o niczym więcej wspomnieć nie mogą z zakazu.

Niezwykle zauroczył mnie ten zbiór opowiadań przy stole, w szkole, w siedzibie nieomal fikcyjnego stowarzyszenia, przy wódce, piwie i kawie. Postaci rozkochały w sobie bez reszty, czy to bajecznymi przekleństwami czy demonicznymi opowieściami. Zbliżyłam się do Cyganów prawie tak, jak zrobił to Jacek Milewski, przez lata pielęgnujący relacje z nimi człowiek, którego w tej książce jest tyle, na ile czujemy jego obecność. Autor chwycił mnie za rękę i przedstawił Cytrynowi, Bisie, Kało, Śandorowi, wspomnianej już ciotce, dziadkowi i wujkowi, powiedział : ,,Ona swoja gadź”, a oni zaczęli opowiadać. Historiom tym towarzyszyły salwy śmiechu i miski łez, ciała strachu i kamienie ulgi. Wachlarz emocji dotąd nieznanych, cygańskich, szczerych.

Może Ci Cyganie wcale nie tacy straszni, jak sobie ich malujemy?

2 komentarze:

  1. Seria "Archipelagi" wydawnictwa W.A.B. jest naprawdę znakomita i można znaleźć w niej sporo prawdziwych perełek. Co do renesansu "Cygana", który można zauważyć ostatnimi czasy, wydaje mi się, że wynika to z nostalgii. Czasy Romów postrzeganych jako członków artystycznej bohemy powoli odchodzą w niebyt. Tęsknota jest zatem naturalnym odruchem :) Przynajmniej ja tak to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podobała książka "Papusza". Ciekawa jestem, czy i ta by mnie zachwyciła...

    OdpowiedzUsuń