Życie człowieka jest walką pamięci z zapomnieniem. Zapominamy to, co chcielibyśmy zatrzymać na zawsze tym samym zachowując w pamięci chwile, o których pragnęlibyśmy zapomnieć. Podobnie jest z historią, która jak ludzki los, pełna jest momentów wstydu i dumy, których nie znalibyśmy, gdyby nie odważni ludzie pióra.
Jest rok 1971. „Konstytucja gwarantuje co prawda wolność
słowa, ale prawo karze za wszystko, co można uznać za działalność na szkodę
państwa”. Mirek ukryje obciążające go materiały dopiero po tym, jak odwiedzi
Zdenę - dawną miłość, po której zostało mu kilka wspomnień i plik wysłanych do
niej listów. Podróż z ogonem szpiegów i bagażem minionych lat skłania do
refleksji nad prawdą o historii, która choć milknie w ustach społeczeństwa,
krzyczy ze świadomości jednostek. Bilans zysków i życiowych strat Mirka
przekłada się na rachunek wystawiony komunistom i tłumionym nonkonformistom, a
jego kwota to idylla przeobrażona w piekło.
Wspomnienie dzieciństwa przywołuje zdarzenia, które czule
nosimy w dorosłej świadomości. Kiedy odległe wrażenie z przeszłości nakłada się
na teraźniejszość, doznajemy déja vu emocji odmieniając perspektywę świata
doczesnego. Karel doznaje tego uczucia obserwując Ewę, przyjaciółkę jego żony,
z którą tworzą namiętny trójkąt. Znajomą smukłością ciała, gestem i śmiałością Ewa
przywołuje Karelowi obraz Pani Nory, którą jako mały chłopiec widział nago w
przebieralni. Reminiscencja ta wzbudza pożądanie, które odmienia skomplikowaną
relację kochanków.
Choć uśmiech to tylko grymas, możemy schować pod nim emocję,
z której nie chcemy się tłumaczyć. Usprawiedliwia nas, wyzwala i pęta niechęcią
sprawienia komuś przykrości. Pociesza pobłażliwością albo wyśmiewa szyderczym
rechotem - rani, krzepi, buduje i niszczy. Tak, jak podobne poczucie humoru
może scalić, odmienność rozumienia żartu stawia krawędź nad przepaścią udanej
relacji.
W opowiadaniu ,,Aniołowie” Milan Kundera prowadzi esej o
dwóch typach śmiechu. Posiłkując się abstrakcyjnym dramatem ,,Nosorożec” Eugene’a
Ionesco i własną historią walki z aparatem państwowym. Dzieli śmiech na słodki
trans ogromnej rozkoszy, w którym człowiek ,,nie wspomina ani nie planuje, lecz
krzyczy do trwającej właśnie chwili świata i nie chce znać niczego poza nią”
oraz na śmiech przepełniony bezsensem, pogardą i śmiesznością ludzkiego losu.
Trudno jest odróżnić jeden od drugiego, bo granicę między porażką i zwycięstwem
zrozumienia wyznacza intencja. To ona, ukrywana latami pod dywanem abstrakcji,
zdeformowała się pod naporem mylnej interpretacji. I możemy śmiać się wesoło na
różnorodność świata doczesnego, na wolność i dowolność jego sztuk. Jednak
wyglądając poza zadowolenie i tępą radość, dojrzymy ogólną głuchotę i
niezrozumienie, bo dziś w każdym człowieku budzi się pisarz. A ten jest
wszystkim (jedynym wszechświatem dla siebie i wszystkich innych) lub niczym.
Milan Kundera każdym opowiadaniem tworzy własne uniwersum,
dzieli się z czytelnikami intymną relacją powstawania szczegółów historii,
które jak dźwięk spisany, by mogła powstać cisza, składają się na ogrom
wrażenia literatury. Nierzadko w ,,Księdze” mówi ,,ja”, które wyliczyło sobie,
że w każdej sekundzie ochrzczone zostają na świecie dwie, trzy wymyślone
postaci. I choć to dla niego kłopotliwe, kiedy ma się znaleźć w zastępie Janów
Chrzcicieli, to nie ma wątpliwości, że bohaterka należy tylko do niego i nadaje
jej imię, jakiego nie nosiła żadna kobieta: Tamina.
Te niewymuszone zabiegi spoufalenia się mistrza z odbiorcami
tworzą metafizyczną powłokę porozumienia, świat, który choć już obeznany dzięki
poprzednim lekturom, nie przestaje fascynować. Właśnie ta wybitna umiejętność
kreacji intymnej przestrzeni słowa, dzięki której wolno mu więcej, sprawia, że czytelnik nigdy nie zapomni pierwszych zachwytów podniecenia,
olśnienia prawdy, refleksji nad zapomnieniem i śmiechu do łez, jakich z nim
doświadczył.

Fot. Natalia Sułkowska
Kundera uparcie szturmuje kolejne strony Twojego bloga, a ja uparcie opieram się przed poznaniem tego wybitnego literata. Miałem niedawno w ręku jego dzieła, ale ostatecznie zdecydowałem się na Mo Yana. Naprawdę trudno mi wytłumaczyć, co powstrzymuje mnie przed sięgnięciem po tego pisarza, ale z każdą recenzją przekonuje się, że sporo tracę.
OdpowiedzUsuń