sobota, 16 lutego 2013

Prowadzący umarłych


Recenzja ta powstaje po około dwóch tygodniach od lektury. Nie świadczy to o mym lenistwie, chodź natłok obowiązków na pewno miał znaczący wpływ na odkładanie spisania przemyśleń na temat tej książki. Tak, ,,Prowadzący umarłych” zrobił na mnie przeogromne wrażenie, pozytywne, acz zostawiające gorzką gulę utkniętą w niezdolnym do przełyku gardle.

Seria wywiadów realizowana jest we współczesnych Chinach, Yiwu Liao przemierza ten specyficzny kraj w celu poznania ludzkich historii, tych zupełnie nieznaczących dla ogółu, ale decydujących dla jednostki, osób wokół cierpiętnika, oszusta czy domniemanego grabieżcy grobów. Autor jest Chińczykiem, buntownikiem, który w czasach wspominanych w jego konwersacjach prawdopodobnie byłby już martwy, na pewno prześladowany uciążliwiej niż jest śledzony dziś. Pewnym jest również to, że w czasach rewolucji kulturalnej, szkolnej czy obalenia rządów nacjonalistów nie mielibyśmy szans na dostęp do jego twórczości. Dziś na szczęście mamy, choć nie obyło się bez wielkich przeszkód, o którym wiedzą najlepiej sami zainteresowani.
28 wstrząsających rozmów z prostymi ludźmi tamtejszych terenów daje nam obraz historii tego kraju, fakty - periodyzację, a szczegółowość opowieści jego klimat. Zacznijmy od tytułowej postaci, prowadzącego umarłych. Krążyły o nich legendy, opowieści które są w Chinach niezwykle popularne, można by rzec zabobonne, ale często prawdziwe, o dziwo ! Kuriozalnym przecież jest obraz zwłok idących równym krokiem z żywymi, a jednak był on spotykany. Praca to mordercza, polegająca na taszczeniu mniemanego ożywionego trupa przez tysiące górskich kilometrów i piaszczystych mil, do celu, jakim jest rodzinny grobowiec, by dusza mogła spocząć bez niepokojów.
Innym ciekawym przykładem jest pracownik szaletu publicznego, zdającym się uwielbiać swą pracę, bo choć jest ciężka, szczęśliwym jawi się jej posiadaczem. Praca w Chinach to rzecz święta, nawet jeśli przedłożona przed edukację, do której dostęp mieli tylko nieliczni. Złodziejem być, to jest to! Czy na pewno ? Autor zaprosił nas do ciemnej celi bezczelnego włamywacza, oczekującego na wyrok śmierci, przerażające? Sam zainteresowany nie zdaje się być przestraszony. Pogodził się z tym, wszystko mu jedno i tak przecież nie miał na co wydawać zgrabionych pieniędzy. A co z żałobnikiem, zawodowo zawodzącym, mistrzem w swym fachu ? Niewidomym muzykiem, rodziną studenta, który niewinnie zginął za posiadanie aparatu fotograficznego, więzionym kompozytorem i tysiącami innych, torturowanych niewinnych ludzi nie mających wpływu na swoje losy ?
Wszystkie postaci, które mamy okazję poznać za sprawą umiejącego słuchać i zadawać trafne pytania autora, mają imiona, nazwiska, rodziny, historię piętnującą ich egzystencje i upragniony spokój, wszak Chiny poszły naprzód, wiele się zmieniło w tym komunistyczno-*już!*- kapitalistycznym kraju. Jest jednak jeden szaleniec, ciągły uciekinier, genetycznie usposobiony przez swojego ojca do emigracji, któremu może kiedyś uda się uciec, z kraju zlanego wieloletnią krwią niesprawiedliwości.

1 komentarz:

  1. Jak tu się pozmieniało! Jaka piękna recenzentka. ;D

    Na pewno ciekawa pozycja, w przyszłości bliższej lub dalszej się zapoznam.
    Jak ci gula trochę odejdzie to przeczytaj "Światu nie mamy czego zazdrościć". Wiem że się powtarzam, ale tam też się sporo dzieje i to niestety tego złego.

    OdpowiedzUsuń