środa, 7 sierpnia 2013

Matka i córka - Maria Nurowska i Tatiana Raczyńska w rozmowach z Martą Mizuro.

Wszyscy mamy mamy, kochające na ziemi, by potem strzec nas w niebie. Nadopiekuńcze i zdroworozsądkowe, silne i słabością maskujące swoją wewnętrzną moc. Byśmy je docenili w dorosłym życiu, są nie do zniesienia w okresie dojrzewania. I choć nie wszystkie sprostają trudom wychowania, kochamy je, mimo wszystko. 


Sięgając po tę książkę - wywiad, byłam przekonana, że napisanie jej recenzji będzie szalenie proste. Maria Nurowska, mistrzyni kreacji relacji matecznych, w duecie ze swoją córką, w szczerej choć niełatwej rozmowie prowadzonej przez Martę Mizuro. Dialog wspomnień, począwszy od ich obu dzieciństwa, po macierzyństwo i fakt zostania babcią oraz prababcią, Maćka i Marcysia. Ot, sympatyczne powroty bliskich sobie osób, do przeszłości.

Zguba nadeszła w momencie, kiedy przysiadłam do pisania. Od czego by tu zacząć... Najlepiej byłoby od początku, lecz ten musiałby sięgać narodzin matki Marii Nurowskiej, która w dużej mierze ukształtowała swoją córkę. Dlaczego była taka, nie inna, nie potrafiąca zbudować ciepłej relacji ze swoją jedyną córką ? Matriarchalna, decyzyjna Pani Domu, zdania której się nie podważa, nawet jeśli cierpieć mają wszyscy członkowie rodziny, skutecznie sterowała domownikami. Liczne przeprowadzki, nieznośna uległość kochającego ojca i problem alkoholowy rodziców, który do pewnego momentu w świadomości młodej Marysi, kompletnie nie istniał, stanowią podwaliny jej twórczej acz mocno chwiejnej egzystencji.

Co dalej? Zapytały myśli. Druga strona familijnego medalu - Tatiana Raczyńska, córka Marii Nurowskiej, lecz przede wszystkim matka dwójki dzieci i pedagog szkolny całkowicie poświęcony swojej pracy. Osoba ciepła, wyrozumiała, szalenie zaangażowana w problemy młodych ludzi. Wczesne macierzyństwo bez wątpienia wpłynęło na jej świadomość i dojrzałość, podejście do świata i stosunek do matki, która wcześnie została babcią.

Te dwie kobiety, otwarcie przyznające, że nadają na zupełnie innych częstotliwościach zdecydowały się na wielce bolesną retrospekcję wspólnej przeszłości. Brak szczęścia do mężczyzn je scala, podczas gdy podejście do życia rozłamuje, by po raz kolejny połączyć się oglądając filmy Milosa Formana.

Publikacja ta, jest również nie lada gratką dla fanów twórczości Marii Nurowskiej. A to dlatego, że wiele w niej miejsca na analogie faktów z jej życia względem treści najpopularniejszych dzieł autorki, takich jak Hiszpańskie oczy, Sprawa Niny S. czy Księżyca nad Zakopanem. Uważam, że śmiało można potraktować tę książkę jako klucz do kontrowersyjnych fabuł poszczególnych kompozycji. Klucz otwierający drzwi do prawdziwego świata.

Wyłaniające się z rozmów sylwetki matki i córki to kobiety silne, dające się zgiąć, lecz całkowicie odporne na złamania. Ich odwaga, by opublikować tekst, który drąży zranione zakamarki ich dusz, zdumiewa mnie do tego stopnia, że zastanawiam się nad powódkami jego stworzenia. Być może kierował nimi zamysł oczyszczającej terapii, zrzucenia z siebie ciężaru trudnych chwil, z którymi Maria Nurowska nie jest w stanie sobie poradzić. A może przyczyna jest oczywista do tego stopnia, że kwestię pieniędzy odrzucam instynktownie.

I tak, z jednej strony podziwiam to wydawnictwo, za to, że bez strachu i kompleksów ukazuje sekrety trudnego życia kochanej przez wielu autorki, a z drugiej podczas lektury onieśmielała mnie ta bezwzględna szczerość. Czułam się trochę tak, jakbym z ciekawości zerknęła do czyjegoś pamiętnika, po czym kartka po kartce, wciągnięta w lekturę, skończyła na ostatniej stronie, niepozbawiona poczucia winy.


Ludzie zawsze będą chcieli czytać o innych ludziach. 
Małgorzata Szejnert 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz