![]() |
Nazwisko Brejdyganta było mi dotąd obce, jednak wraz z ochotą na oderwanie się od literatury pięknej to właśnie ono wpadło mi w oko. Nowość, do tego genialna okładka nawiązująca do Matrixa stworzona przez utalentowanego grafika Mariusza Banachowicza, motyw deepfake’ów i manipulacji, elity i polityka - jestem kupiona.
Zaczyna się od trupa jak przystało na każdy porządny kryminał. Zmasakrowane ciało młodej, pięknej kobiety zostaje odnalezione w luksusowym apartamencie. Morderca pozostawił w mieszkaniu tropy, łącznie z odciskiem palca. Na monitoringu wyraźnie widać podejrzanego, który wchodzi do budynku mniej więcej w czasie kiedy popełniono zbrodnię. Czy to nie zbyt proste?
Tymczasem na drugim planie, bajecznie bogaci biznesmeni umoczeni w kontrakty rządowe latają prywatnymi odrzutowcami na narty do francuskich kurortów. Żony, kochanki, konkubiny - korzystają na tym wszyscy z zamkniętego kręgu krewnych i znajomych królika. Wśród balujących jest ten, który jeszcze nie wie, że ofiarowane mu ,,z serca’’ przyjemności, prestiż i kasa będą go kosztować wolność.
Komisarz Małecka szybko rozwiązuje dość łatwą zagadkę pt.: ,,Kto zabił?” i wsadza ewidentnego winowajcę do więzienia, po czym mknie po drabince policyjnych szczeblów sukcesu.
![]() |
fot. Fotoryjek |
Po kilku miesiącach następuje tąpnięcie jakiego nikt, nawet ja, się nie spodziewał. To niezwykłe, żeby w połowie książki na nowo rozpoczynać zamknięte już przecież śledztwo, ale znalezione przez informatyka nieścisłości w dowodach, które na polecenie głównego komendanta miały być skasowane, mogą skazać niewinnego człowieka na dożywotnią odsiadkę. Honorowa Małecka i jej mało rozgarnięta, choć bystra aspirantka Grażyna tuż po szkole policyjnej nie mogą na to pozwolić i rozgrzebują sprawę, a to się komendantowi nie podoba. Małecka wylatuje z ciepłej posadki i odtąd będzie zmuszona działać po kryjomu. I tu zakończę to pasjonujące streszczenie, bo nie ma nic gorszego niż kryminalne spoilery.
W stylu autora czuje się, że Brejdygant jest nie tylko pisarzem, ale też scenarzystą. Sceny napisane są filmowo, akcja nie ustaje ani na moment. Nie ma tu rozwlekłych opisów scenerii, pejzaży czy szarych blokowisk. Krew nie płynie strumieniami, nie ma szokujących na siłę momentów. Filmowo ograne są tu również ciekawostki dotyczące nowych technologii, które mogą nieźle namieszać w weryfikowaniu autentyczności dowodów morderstw i innych przestępstw o czym nigdy wcześniej nie myślałam. Miło jest więc nie tylko przeczytać dobry kryminał, ale jeszcze się z niego czegoś nowego dowiedzieć.
Główna bohaterka - komisarz Małecka to harda kobieta, którą ścigają duchy przeszłości, ale o tych duchach, tak jak o personaliach właściwego mordercy ofiary dowiemy się na samym końcu tej książki. I takie kryminały szanuję.
Historia raczej z tych przyjemnych. Nikt przesadnie nie przeklina, nie epatuje chamstwem i prostactwem. I co dla mnie najważniejsze - książka nie jest napisana językiem dzieci z podstawówki z czym spotykam się od czasu do czasu w polskich i nie tylko polskich kryminałach, a co świadczy o literackim beztalenciu twórców takich tekstów. Autor szanuje czytelnika, a czytelnicy z pewnością odwdzięczą się Brejdygantowi tym samym. Kiedy więc kolejny raz zechcę odlecieć w rzeczywistość szemranych morderstw opisanych z klasą jest duża szansa, że ponownie sięgnę po Brejdyganta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz