poniedziałek, 10 lutego 2025

Nadzieja - J.M. Coetzee czyli filozofia dla każdego


















John Maxwell Coetzee - noblista, którego nie trzeba przedstawiać koneserom literatury pięknej z najwyższej półki. Jako jeden z nielicznych otrzymał dwa Bookery. Sięgając po jego twórczość, jeśli już to kiedyś robiliście, wiecie czego się spodziewać - literackich olśnień, zachwytów nad językiem, precyzji fraz i słów trafiających w samo sedno egzystencji. Coetzee ma tę magiczną właściwość, że pisze historie o wszystkich: o Tobie i o mnie, o Twoich codziennych rozterkach i moich wątpliwościach. O strachu przed starością i lęku przed opieką nad starzejącymi się rodzicami, obezwładniającej sile wściekłości ujadających psów, które tak jak małe dzieci są często kopią swoich właścicieli/rodziców. O umieraniu, śmierci, a w końcu o duszy, która zyskuje uwagę człowieka proporcjonalnie do upływu lat.

 
Moral Tales, to angielski tytuł zbioru 8 opowiadań nazwany po polsku Nadzieja. Teksty powstawały od 2003 do 2017 roku. Coetzee szlifował je długo, aż osiągnął doskonałość formy. Latem czytałam wznowioną niedawno powieść Coetzee’ego pt. Elizabeth Costello. Bohaterka uznawana jest za porte-parole samego pisarza i w Nadziei autor również stawia ją w centrum. Elizabeth jest jak słońce wokół którego krążą planety w postaci jej zmartwionych coraz gorszym stanem matki dzieci. Każde opowiadanie mniej lub bardziej sugeruje, że czytamy o jej doświadczeniach na osi czasu długiego życia, które nieuchronnie chyli się ku końcowi. 


Nadzieję otwiera historia kobiety, która codziennie mierzy się z lękiem i poczuciem upokorzenia ze strony… psa. Każdego dnia w drodze do pracy pies ujada na nią wściekle zza płotu, aż w końcu kobieta nie wytrzymuje, postanawia temu zaradzić i porozmawiać z właścicielami, lecz nie może liczyć z ich strony na życzliwość czy choćby zrozumienie. Zamiast tego, zderza się z arogancją, złością i agresją - lustrzanym odbiciem zachowania ich własnego psa, i tak jak w lustrze przeglądamy się w kolejnych tekstach, a co tam zobaczymy zależy tylko od naszej moralności


Czy można zdradzać partnera i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia? Zamiast biczowania się, bohaterka kolejnego opowiadania wybiera radość i satysfakcję z upojnych chwil z kochankiem. Po wszystkim z uśmiechem wraca do roli kochającej żony i matki. Jak ją ocenisz? A może się z nią utożsamisz?
 
Czego nie wypada 65-latce? Czy wolno jej dokonać metamorfozy i przefarbować się na blond? Czy wolno jej pragnąć być zauważoną? I co powie na to jej rodzina?  


Elizabeth ma dwójkę dzieci w średnim wieku. John i Helen wszelkimi sposobami starają się ,,okiełznać” fantazję matki i skłonić ją do przeprowadzki do jednego z nich tudzież do jednego z przerażających i odrażająco brzmiących ,,domów starców”. Zamiast tego, pisarka wynosi się na odciętą od świata kastylijską wioskę gdzie w zimnej chacie pomieszkuje z lokalnym wyrzutkiem. Pablo to moja ukochana postać tego zbiorku - ma niepokolei w głowie, a jego idolem jest Jan Paweł II. 


Opowiadania zaskoczyły mnie lapidarną nutą, w którą Coetzee ubrał melodie tych ośmiu tekstów. Z lekkością i humorem mówi o sprawach niewygodnych - kłamstwach, zdradzie, pragnieniu ,,odmłodzenia się" i innych właściwościach starości, których tak bardzo się boimy, a jeszcze bardziej… wstydzimy. Z dużą dozą szacunku do swoich bohaterów i czytelników opisuje świat namacalnie. To rzeczywistość wszystkim znana i tak wyraźna, że trudno się z niej otrząsnąć. 


– Z wiekiem coraz bardziej mnie niepokoi, że słyszę, jak z moich ust padają słowa, które kiedyś wypowiadali starzy ludzie – wyznaje synowi. – Przysięgałam, że sama ich nigdy nie wypowiem. „Świat się kończy”, tego typu rzeczy. Na przykład: „Nikt już nie potrafi sklecić prawidłowo zdania, świat się kończy”. Albo: „Ludzie jedzą pizzę na ulicy, nawet się nie zatrzymują i jeszcze gadają przez telefon, świat się kończy”.



Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Coetzee pisze tu o sobie. Niemłody już dziś, 84-letni pisarz prawdopodobnie tak jak Elizabeth jest powoli pozbawiany sprawczości, możliwości decydowania o sobie, namawiany przez bliskich do wybrania bezpiecznej opcji na powolne odchodzenie. I kto wie? Może tak jak Elizabeth i większość z nas - broni się przed ostatecznością ile sił w nogach i pamięci w umyśle, a kiedy tego zaczyna brakować, do głosu dochodzi dusza. 


W głębokich rozmowach matki z dziećmi zastanawiamy się nad właściwościami duszy, jej niewidzialnym istnieniem warunkującym to kim jesteśmy na ziemi i to gdzie trafimy po śmierci. Coetzee jak zawsze w swoich dziełach zatrzymuje pędzący umysł i rzuca światło na to, co naprawdę ważne: na istotność oraz istotę człowieczeństwa, nieuchronność przemijania, na zwierzęta i ich zdolność przeżywania.


Ta książka dotyczy każdego kto będzie miał szczęście się urodzić i dożyć późnych lat, doświadczyć bólu niedomagającego ciała, zawodzącego umysłu, utraty wspomnień i ,,kłopotu”, który sprawi bliskim tylko tym, że nadal wśród nich jest - żyje, czuje, oddycha, je, pije, myje się i… myśli. Ta książka napisana z perspektywy postaci żeńskich lub jak kto woli - osób zsocjalizowanych na kobiety, ukazuje je w całym ich skomplikowaniu, w pełni złożoności, szaleństwie i mądrości. W końcu, książka ta jest cudownym przerywnikiem codzienności, mówi stop i przemyśl sobie parę ważkich spraw.



























Nadzieja John Maxwell Coetzee, wyd. Znak, 2025 

4 komentarze:

  1. Coetzee to jeden z mych wielu literackich wyrzutów sumienia. Nie dane było mi jeszcze zakosztować prozy tego jegomościa. Co byś poleciła, jeśli chciałbym rozpocząć znajomość?

    P.S. Bardzo malownicze zdjęcia. Zdradzisz lokalizację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ah co za perturbacje komentatorskie.
      Na początek przygody z Coetzee polecam ,,Hańbę", jego flagowy tytuł i nie tak przygnębiający jak ,,Życie i czasy Michaela K.". Jednak jeśli masz ochotę na coś dłuższego, polecam trylogię - retelling historii Jezusa, który zaczyna się od tomu ,,Dzieciństwa Jezusa". Ah jak chciałabym mieć czas na ponowną lekturę!
      A fotografie są z Gran Canarii - Roque Nublo, magiczna wulkaniczna góra z bajecznymi widokami. Elizabeth Costello z opowiadań, które zrecenzowałam zaszyła się w hiszpańskich górach, więc pomyślałam, że nawiążę do tego własnymi wspomnieniami.
      Pozdrawiam Cię serdecznie, dziękuję, że jesteś tu od zawsze! <3

      Usuń