Znalazłam tę niewielką książkę tuż po przyznaniu jej nagrody Bookera 2024 w charity shopie, w małym szkockim miasteczku. Zdziwiłam się. Aż tak zła, że ktoś oddał ją od razu po lekturze? Nie - ktoś ją oddał, bym teraz mogła przeczytać ją ja. Podobno to science fiction…
Tymczasem…
Orbital to powieść o astronautach krążących po orbicie.
Orbital to książka o nieskończoności.
Orbital to historia maleńkości ego względem ogromu egolessness wszechświata.
Natychmiast wpadasz w tę bezkresną przestrzeń fascynującej pustki.
Zakładasz na Ziemi ciężki jak zbroja strój astronauty i spalając się w prędkości światła wystrzelasz w niebo. Przez pół roku będziesz tam gdzie ani strój, ani ciało nic nie waży. Ciężka jest tu tylko dusza. Ciężkie są myśli astronautów, którzy spędzą tu sześć, czasem dziewięć miesięcy liczonych czasem ziemskim. Ciężkie są ich wspomnienia. Będzie im ciążyć tęsknota za zmarłą nagle matką, seksem, ulubioną potrawą. Wszystko inne unosi się w nieważkości jakby zupełnie nieważne, choć umysł usilnie nadaje temu wagę.
Podczas półrocznej misji astronauci przybyli na orbitę w celach naukowych zmieniają bieliznę 135 razy - codzienna zmiana majtek w kosmosie? To byłby prawdziwy luksus. W ciągu jednej ziemskiej doby statek kosmiczny okrąża ziemię 16 razy z prędkością ponad 1500 mil na godzinę. Co 8 godzin nastaje nowy dzień i nowa noc. Ludzka psychika jest tu wystawiona na ogromną próbę nie tylko ze względu na zaburzony rytm dobowy, lecz ci którzy ,,się tam dostali” odbyli tak wiele podwodnych treningów, tak wiele ekstremalnych prób, że kosmiczna nieważkość jest wyróżnieniem, nagrodą, wielkim życiowym osiągnięciem każdego z nich.
Załoga składa się z dwóch rosyjskich kosmonautów Antona i Romana oraz czterech astronautów: Japonki Chie, która będąc w Kosmosie mierzy się ze stratą zmarłej matki, Włocha Pietra, który urodził się, by latać w kosmos, Amerykana Shauna zawierzającego Bogu oraz Brytyjki Nell, której mąż podczas jej nieobecności na Ziemi przeprowadził się na farmę w Irlandii.
Ich mięśnie zapominają o funkcjach, o których na Ziemi skutecznie przypomina grawitacja, dlatego codziennie zobligowani są do treningu siłowego. Na 9-miesięcznej misji będą ćwiczyć łącznie 540 godzin. Konieczne są również codzienne raporty o stanie zdrowia psychicznego. Każdy dzień wypełnia im patrzenie na planetę z bardzo odległej ,,góry”. Pod ich pływającymi stopami wolno przesuwają się przestworza oceanów, połacie kontynentów, migotliwe światła wielkich metropolii. Ta perspektywa genialnie oddana przez subtelną, pełną spokoju i przestrzeni na oddech narrację udziela się i daje wytchnienie od pędzącej z zawrotną prędkością ziemskiej rzeczywistości. A jeśli już mowa o oddechu, powietrze jest w kosmosie na wagę złota albo energii meteorytów, dlatego każdy oddech sześciu zapieczętowanych w metalowej tubie astronautów prędzej czy później wróci do ich rozleniwionych płuc.
Widoki na przesuwające się jak w kalejdoskopie kontynenty, kraje, miasta nadają światu w którym żyjemy zupełnie nowych perspektyw. Obserwacje szalejącego nad Filipinami tsunami, które zbliża się nieubłaganie nad zamieszkałe przez miliony ludzi ziemie budzi trwogę. Śnieg na Himalajach, malutka Europa i niekończące się wody oceanów. Ludzkie są tu emocje. Wspólne wieczory filmowe, żarty, wspólna tęsknota za bliskimi i wspólna niechęć do powrotu na Ziemię, do zwykłej codzienności. Ludzkie są wirujące w komorach widelce i okruszki ulubionego batona wysłanego w comiesięcznym cargo z Ziemi. Z powrotem wrócą tam śmieci, a po skończonej misji… sami astronauci lądujący pod ciężarem spadochronów na chwiejnych nogach.
To powieść z tych, które się czuje, które przenikają przez skórę, przez świadomość i podświadomość. Orbital sprawia, że nabiera się dystansu do swojej bytności na planecie Ziemia, bo takich Ziem w nieskończoności galaktyki mogą być miliardy. Książka to melancholijna, kołysząca do snu, dająca nadzieję i taka, która każe marzyć o niemożliwym.
W mojej ocenie nie jest to powieść z gatunku science fiction, bo choć owszem - dzieje sie w Kosmosie i siłą rzeczy czytając o realiach galaktycznej codzienności nasuwają nam się wyobrażenia o wariantach przyszłości, lotów i życia wśród gwiazd na odległych planetach, to Orbital jest tak blisko człowieka, jego potrzeb i humanizmu, że bliżej jej do literatury pięknej niż futuryzmu.

Czytałam w oryginale i w języku Harvey jest kosmiczna przestrzeń, w słowach czuje się galaktyczną pustkę, chłód - owszem, bo takie są wnętrza statku kosmicznego, w którym dryfują astronauci. To językowe oddanie atmosfery jaka panuje na orbicie w moim odczuciu było hipnotyzujące i stanowiło o wspaniałości tej książki, ale osoba tłumacząca miała dość trudne, choć nie arcytrudne zadanie. Chętnie sprawdzę pod tym kątem polski tekst.
Orbital Samantha Harvey, Penguin Random House, UK