,,Autobiografia Stalina” – wielu z Was odwróci wzrok od książki, ba! od całej księgarnianej półki widząc wizerunek wąsatego oprawcy, nie chcąc mieć z nim nic wspólnego, udając obojętność. Niemniej jednak, indyferencja to ostatnie z uczuć, jakie mogą towarzyszyć na samo wspomnienie tego przydomku barwionego krwią. Szept historii, przez wiele lat ukrywanej, dotarłszy do uszu obywateli liberalnych wówczas krajów, zdołała rozszerzyć miliony źrenic, rozewrzeć tysiące ust, śmiertelnie zawstydzić denuncjatorów i oczyścić z zarzutów denuncjowanych, w większości niewinnie martwych.
Józef Dżugaszwili - Gruzin z domu przeznaczony na Popa, z ducha na przywódcę wielkiej Rosji, od najmłodszych lat, mimo, że bity przez bezwzględnego ojca, jest absolutnie pewny swojej nadzwyczajności. Jego dziecięce przemyślenia, obserwacje, rozmowy z Bogiem kształtują bezwzględnego ateistę o trudnych do przewidzenia zamiarach. Stanowi on doskonały przykład osoby fanatycznie dążącej do celu, której auto-ambicja jest szalenie wygórowana, acz możliwa do osiągnięcia.
Jak wspomniany tytuł wskazuje, powieść ma formę autobiografii. Sam Stalin opowiada nam swoją drogę do politycznej kariery. Sam Szef Numer Jeden, żaden tam sobowtór, śledzi każdy ruch swego największego wroga – Trockiego. On sam, obnaża przed nami sekrety koordynowanego przez siebie napadu na bank, celem zyskania wielkich pieniędzy i przychylności Lenina. W końcu, to Stalin wyjawia zatrutą tajemnicę, o której wie JUŻ tylko on sam.
Jako, że najlepsze biografie piszą najwięksi wrogowie, to Trocki przebywając na zesłaniu w Meksyku zajmuje się opracowaniem materiałów archiwalnych dotyczących Stalina. Narracja prowadzona w odniesieniu do jego poczynań, nadaje powieści nieprzeciętną dynamikę. Komentarze bezpośrednio zainteresowanego, uzupełniają mylne spostrzeżenia, a odrobina szydery, nadaje dyskursowi pikanterii.
Wielu ludzi uważa tę książkę, za najlepszą publikację Richarda Louriego – znawcy Rosji, który podczas wyprawy do Gori – rodzinnego miasta Stalina, został zatrzymany przez KGB i to prawda ocaliła jego życie. Prawda w tej powieści ma wielkie znaczenie, bo choć nie możemy jej zweryfikować, wierzymy autorowi – Stalinowi, że jest on autentyczny. Wejście w głowę wielkiego zbrodniarza musiało być szalenie trudne, a wielkiemu uśmiechowi po skończeniu misternej pracy nad książką, towarzyszyło zapewne czyste sumienie twórcy.
Koszmary po lekturze są nieuniknione, ale adrenalina wyłaniających się z ciemności konturów oprawcy, na którego widok niejednym puściły zwieracze, jest warta każdego zdania i rozdziału tej opowieści o człowieku, który zdarzył się naprawdę.
Bardzo ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuń