środa, 11 grudnia 2013

Heban - Ryszard Kapuściński


Stało się. Wylądowałeś na środku gotującej krew w żyłach pustyni. Upał paraliżuje Twoje ciało i umysł przenosząc myśli wszędzie tam, gdzie pragnienie zalewa woda, a chłód oplata ramiona. Widma dalekiej oazy skrzące się w płomieniach mamią cię widokiem palm i sadzawek. Tylko głupiec nie uległby ich pięknu, tylko Afrykańczyk wie, że to złudzenie.


Ledwie funkcjonujesz, a przecież wciąż musisz iść, podążać za grupą, przemianami, sensacją... Walka z demonami, w której wygra silniejszy jest zacięta, bo przegrany zgarnia śmierć.

Przemierzając Etiopię, Erytreę, Tanzanię i Ghanę. Podążając za przemianami autorytarnych reżimów afrykańskich w niepodległe państwa, Ryszard Kapuściński spisuje dziennik, który jest najlepszym thrillerem, horrorem, bajką, powieścią i mitem jaki miałam dotąd okazję przeżyć.

Malaryczne wstrząsy ciała reportera wprawiały w drgania wyobraźnię. Ślimacza przeprawa przez stado bizonów wstrzymywała oddech, a walka z ogromnym wężem wywołała wewnętrzną bojaźń o umiłowanego narratora.

Nie sposób nie zakochać się w opowieściach, ale też w samym autorze wycieczki przez Afrykę. Zwięzłość i gra z imaginacją jakie konsekwentnie uskutecznia sprawiają, że zdajesz się czuć piekielne powietrze w nozdrzach i widzieć kwieciste wille kolejnego dyktatora-złodzieja.

Kapuściński nie działa jedynie na zmysły, ale też umysły. Umożliwia zrozumienie mentalności i zwyczajów Afrykańczyków przywołując ich historię i wierzenia. Kiedy się zadziwia: docieka, rozumie i dopiero później tłumaczy, lecz my towarzyszymy mu we wszystkich etapach poznania. Wśród ludzi, dla siebie i innych robił to, co kochał.

Fakt spełnienia ambicji Ryszarda Kapuścińskiego w latach 60’ ubiegłego wieku, którego miłością było przemierzanie Afryki jest zdumiewające. Urzędnicy komunistycznej Polski likwidowali szaleńców, niechętnie wspierając pasjonatów, a jednego takiego nie dość, że wypuścili w świat, to jeszcze łożyli grosze na jego tam utrzymanie. Możemy tylko dziękować losowi, że stała się PAP, a nie inaczej, bo dzięki temu mamy kawał afrykańskiej historii w mistrzowskiej pigule narracji.


To nie wstyd, że nie czytałeś. Wstyd będzie, jeśli nadal po nią nie sięgniesz.



2 komentarze:

  1. Ooo tak, czytałam. Nie ma granic, nie ma państw, jest tylko spalona ziemia, na której brat szuka brata...

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam ją w planie czytelniczym.

    OdpowiedzUsuń